Dramat rodzaju męskiego [WYWIAD Z TWÓRCAMI]
Sztuka Jakuba Tabaczka pt. „Stulejka” została nagrodzona w V Konkursie Dramaturgicznym STREFY KONTAKTU.
„Dramat rodzaju męskiego” zagramy 8, 9 i 10 marca na Dużej Scenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego.
Skąd wziął się pomysł na „Stulejkę”?
Jakub Tabaczek: Najpierw wymyśliło mi się opowiadanie o chłopaku, który idzie do urologa ze stulejką. Potem przychodziły kolejne pomysły na teksty o mężczyznach i męskości (ten temat musiał już we mnie pracować od pewnego czasu – możliwe, że wszystko zaczęło się od lektury „Żelaznego Jana”, książki, w której opisana jest symboliczna droga mężczyzny przez życie z perspektywy baśni i mitów). Pomyślałem wtedy, że układa mi się zbiór opowiadań. Tyle że te wszystkie historie był trochę zbyt dziwne jak na klasyczną prozę (głównie w sensie formalnym). Doszedłem więc do wniosku, że formą, która będzie je w stanie pomieścić i właściwie wyeksponuje ich sens, jest dramat.
Sama „stulejka” natomiast była dla mnie symbolem problemu, który nie pozwala męskości w pełni rozkwitnąć.
Marcinie, jakie były Twoje refleksje po lekturze „Stulejki”?
Marcin Liber: Zainteresował mnie w niej temat kryzysu męskości. Wydaje mi się, że jako mężczyzna w średnim wieku i reżyser powinienem o tym rozmawiać oraz zrobić o tym przedstawienie. Potrzebujemy nowych wzorców i czujemy, że jest potrzeba, by dokonała się zmiana. „Dramat rodzaju męskiego” to spektakl, w którym chcemy się z mężczyzn trochę pośmiać. Mam nadzieję, że będzie bardzo śmieszny i ironiczny w stosunku do postaw i wzorców męskości, które powinny odejść w niepamięć. To zainteresowało mnie w tekście Kuby i o tym będzie to przedstawienie.
Dlaczego zdecydowałeś się zmienić tytuł ze „Stulejki” na „Dramat rodzaju męskiego”?
Marcin Liber: Wytłumaczę się z tej zmiany w trakcie przedstawienia. Zapraszam Państwa na spektakl, w którym pojawią się od-reżyserskie komentarze. Padnie w nim odpowiedź na twoje pytanie.
Jaką rolę odgrywają w tej sztuce kobiety?
Jakub Tabaczek: Wydaje mi się, że często mówi się o płciach przez pryzmat tarć pomiędzy nimi. Ja natomiast chciałem raczej przyjrzeć się męskości „samej w sobie” – bez nadmiernego konfrontowania jej z kobiecością. Stąd też w mojej sztuce kobiety zazwyczaj grają role drugoplanowe. Występują w scenach, w których pewne aspekty męskości (zarówno negatywne, jak i pozytywne) uwidaczniają się w relacji mężczyzny z kobietą.
A jaka jest rola kobiet w tym spektaklu?
Marcin Liber: Kuba umieścił w swoim tekście kobiece postacie – są bardzo zmarginalizowane albo traktowane dość przedmiotowo, dlatego postanowiłem, że będą opowiadaczkami tej historii. To nie jest tylko dramat mężczyzn, ale też kobiet, bo trudno żyć z toksycznymi facetami i z przemocowymi histerykami. Takie postacie pojawią się w spektaklu. Ten problem, ta weryfikacja i zmiana postawy, nie dotyczy jednak tylko i wyłącznie mnie, mojej reprezentacji i aktorów, ale także kobiet. Dlatego wspólnie opowiemy na scenie te historie.
Jak powstawały kolejne postaci?
Jakub Tabaczek: Kluczem w konstruowaniu postaci była kolejność etapów życiowych, na jakich się znajdują, w ramach których prezentują określone postawy czy też przeżywają kryzysy. W założeniu pierwszych siedem scen miało pokazywać problemy z męskością czy też męskość toksyczną, natomiast ostatnia – z najstarszym mężczyzną – pozytywne aspekty męskości.
Sztuka z założenia miała stanowić rodzaj diagnozy męskości, a nie być formą jej generalnego potępienia.
Jak sądzisz, z czego wynika współczesny kryzys męskości?
Jakub Tabaczek: Możliwe, że z tego, iż rola, jaką dotychczas pełnił mężczyzna, zaczęła tracić swoją aktualność i użyteczność. Zmienił się świat społeczny (w tym społeczna świadomość różnych problemów i potrzeb), diametralnie zmieniły się kobiety, zmienił się też na przykład rynek pracy.
Część mężczyzn (bo też moim zdaniem kryzys nie dotyczy wszystkich) ma problem z tożsamością – trudno im odpowiedzieć na pytanie „kim jestem”, kiedy z jednej strony w dzieciństwie zaszczepiane są w nich anachroniczne wzorce, a z drugiej muszą odpowiedzieć na oczekiwania, które pozostają niemożliwe do spełnienia, kiedy prezentuje się skostniałe postawy.
Myślę, że czynnikiem mocno przyczyniającym się do problemów z tożsamością jest także brak wprowadzenia chłopca w świat mężczyzn (z uwzględnieniem nowych wymagań, jakim męskość musi sprostać). Brakuje też autentycznych autorytetów, stanowiących drogowskazy.
Marcin Liber: W naszym spektaklu będziemy rozmawiać o silnym partnerstwie, który jest receptą na zmiany i poprawę męsko-damskich relacji.
Jaką rolę w kształtowaniu się mężczyzn odgrywają waszym zdaniem ich ojcowie?
Jakub Tabaczek: Niezwykle istotną – czemu też dałem wyraz w sztuce. Niestety, najczęściej skala roli ojców uwidacznia się, kiedy w jakiś sposób są nieobecni albo też zaszczepiają w synach toksyczną męskość. Jeśli ojca nie ma, to trzeba go sobie jakoś w myślach ulepić – tylko z czego? A jeśli ojciec co prawda jest, ale uczy agresji, poniżania innych albo modeluje histeryczne postawy – to skąd mężczyzna ma wiedzieć, że w ogóle można funkcjonować inaczej?
Marcin Liber: To od ojców dowiadujemy się najwięcej – uczymy się od nich odpowiedzialności i czujności. Przez całe swoje dorosłe życie zastanawiam się nad tym, jak być dobrym ojcem.
Jakubie, jak twoim zdaniem patriarchat wpływa na mężczyzn?
Jakub Tabaczek: Myślę, że w wymiarze dobrostanu psychicznego – mało korzystnie. W patriarchat (czyli system, w którym ma dominować mężczyzna) wpisana jest wielowymiarowa agresja (tak względem kobiet, jak i innych mężczyzn). Jednak wszelkie relacje oparte na agresji wykluczają bliskość. Tymczasem potrzeba autentycznej bliskości z innymi ludźmi to jedna z najważniejszych i najbardziej uniwersalnych ludzkich potrzeb.
A czym jest według was maczyzm?
Jakub Tabaczek: Maczyzm kojarzy mi się z wysoką, ale niestabilną samooceną. Posiadanie takiej samooceny skutkuje tym, że człowiek musi cały czas udowadniać sobie i innym, że jest świetny, a każda porażka (w jego mniemaniu) całkowicie go deprecjonuje. Analogicznie maczyzm (w moim rozumieniu) zakłada nieustanną konieczność udowadniania swojej siły i dominacji. W ten sposób wracamy do agresji, o której pisałem w poprzednim pytaniu. Agresji, która wyklucza bliskość i autentyczność w relacjach, które są nią podszyte.
Marcin Liber: Obciachem. Ewidentnym staro-dziaderskim obciachem. Nie lubię osób, które mają takie cechy, bo są po prostu okropne. Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet.
Muzykę do spektaklu komponuje sneaky jesus. Marcinie, dlaczego wybrałeś ten wrocławski kwartet?
Marcin Liber: Lubię ich – to bardzo dobry zespół, który gra świetną muzykę. Słuchałem ich już wcześniej i marzyłem o tym, żeby spotkać się z nimi w pracy. Wrocławski Teatr Współczesny dał mi taką możliwość i jestem za to bardzo wdzięczny. Zapraszam na premierowy set z muzyką na żywo, bo myślę, że będzie wyjątkowy.
Jak będą wyglądały kostiumy, które zobaczymy w tym przedstawieniu?
Marcin Liber: Wszyscy mężczyźni chcieli być kiedyś podobni do Jamesa Deana i poszliśmy tym tropem – tak na scenie będą wyglądać aktorzy i aktorki.
Jak myślicie, kto jest współcześnie silniejszy – kobiety czy mężczyźni?
Jakub Tabaczek: Jakakolwiek jednoznaczna odpowiedź na to pytanie oznaczałaby śmierć cywilną. Chciałbym, żeby obie płci były silne, a swojej siły nie budowały na deprecjonowaniu się nawzajem.
Marcin Liber: Jestem przeciwny takim podziałom – są dla mnie sztuczne i niech przejdą do historii. Jesteśmy różnorodnymi osobami. W WTW zrealizowaliśmy spektakl „Rzeźnia numer pięć”, w którym opowiedzieliśmy o Tralfamadorii, gdzie jest siedem płci. Czerpmy wzorce od ufitów z tej planety.
Jeden z amerykańskich komików apelował, żeby śmiać się tylko z tych, którzy są od nas silniejsi.
Marcin Liber: To bardzo ważna rada. Celem dowcipów nie może być ktoś, kto jest słabszy, dlatego z pełną odpowiedzialnością będziemy śmiać się maczyzmowi w twarz.
Rozmawiał: Michał Hernes